Bo jego twórcy mieli genialne pomysły
Na czym polegał ich trzon i jakie przykłady geniuszu modernizmu znajdziemy we Wrocławiu?
Genialne czyli jakie?
Projekt nowoczesny, niespotykany, przyszłościowy – to hasła, które nie mówią nic o tym czy jest dobry. Prawidłowy pomysł to taki, który przynajmniej nie generuje problemów większych niż ten, który sam rozwiązuje. Dobry to taki, który w swojej formie odpowiednio realizuje zadaną mu funkcję. Natomiast za genialny można uznać taki, który jeszcze ma w sobie jakąś wartość dodaną – nowe rozwiązanie czy sposób rozumowania. Jednak jak to zwykle bywa, najłatwiej odnieść się do tego, co już zostało powiedziane. „Krzesło, na którym się źle siedzi, jest złym krzesłem” – rzekł Otl Aicher. Zaprojektował on m. in. ikony dyscyplin sportu na olimpiadę w Monachium w 1972 roku (czyli ikona, która będzie nieczytelna jest złą ikoną). A jeśli to krzesło dodatkowo minimalizuje napięcie naszych mięśni? I mamy genialny pomysł.
Krzesło
Wyjdźmy od podmiotu, do którego modernizm jest skierowany, czyli od człowieka. Hennes Mayer, drugi dyrektor Bauhausu, podzielił codzienne czynności ludzi na kilkanaście kategorii. I na tej podstawie ustawił wytyczne co do budowy domów. Były to czynności od higieny osobistej, przez życie seksualne do czyszczenia samochodu. Więc projekt domu, jego przestrzeń, musiała zakładać podział na strefy, które raz że będąc przeznaczone do tych czynności je wspomogą, a dwa nie będą sobie wchodzić w drogę. Dzisiaj wydaje się to banalne – przecież mamy kuchnię od gotowania, salon od odpoczynku czy interakcji społecznych, sypialnię od snu. Ale nie jest to koncepcja stara – wcześniej przestrzeń domu była o wiele bardziej przemieszana, a jej układ nie był funkcjonalny. Przykładowo kuchnie bywały oddalone od jadalni i salonu, żeby nie przenosiły zapachów. Rozwiązaniem nie jest odległość, a system odprowadzający zapachy. Natomiast modernizm zaczął dzielić domy i mieszkania na funkcjonalne strefy, skupiając się na życiu człowieka, a napotykane ograniczenia rozwiązując w celny sposób.
Dobrze się siedzi
Mamy więc pomysł – przestrzenie, z którymi człowiek wchodzi w interakcję, muszą spełniać relewantne dla niego funkcje. Rozwiązanie takie jak w willi doktora Kriebla gdzie dom podzielono na strefy, jest dobrym projektem – forma odpowiada funkcji. Tak samo jak w przypadku Karłowic – nastawienie na miłą dla oka roślinność pomaga w relaksie. Brakuje jeszcze tylko tego „genialnego” czynnika. Mezonetowiec poprzez dwie kondygnacje mieszkań wprowadzał atmosferę domu dla tych, którzy na dom sobie pozwolić nie mogli. Szkoła na Sępolnie oferowała przygotowane pracownie i kuchnie dla praktycznej nauki codziennych czynności. Budynek ZETO przeszkleniami eksponował i popularyzował nową technologię wśród mieszkańców. Dzisiaj mogą to być oczywistości – ale od kogo się tego nauczyliśmy?
Rzędy krzeseł
Istotne było nie tylko to jak funkcjonuje dana jednostka, ale cała społeczność. Przyjemnie jest żyć na osiedlu w niskiej zabudowie, pełnym zieleni. Ale przecież nie pomieścimy na takich osiedlach wszystkich usług, sklepów, administracji państwowej i całej pozostałej infrastruktury. Jednocześnie raczej nikt nie chce potykać się o wieżowce na każdym kroku. Przełomowe były projekty Maxa Berga proponujące postawienie we Wrocławiu wieżowców. Postawienie, a nie zastawienie, bo miały się znajdować w kluczowych punktach, będąc centrami urzędowymi czy kulturalnymi. Ale nawet abstrahując od niezrealizowanych pomysłów – spójrzmy na Halę Stulecia. Ogromna budowla jednak usytuowana wśród niskiej czy właściwie braku zabudowy, otoczona Parkiem Szczytnickim – balans.