Morze bloków, architektoniczny misz-masz, czy ciekawe osiedle? O wrocławskim Szczepinie.
To jedno z najbardziej interesujących wrocławskich osiedli, bo jest bardzo złożone i różnorodne. Trudno opisać tylko jedną jego część, więc dzisiaj zajmę się całym osiedlem.
Szczepin czyli co?
Po wojnie opisywano go jako „morze ruin”. Teraz z reguły kojarzony jest z blokami z wielkiej płyty i taką też atmosferą. Ale to też wczesny modernizm, modernizm i postmodernizm. Wraz z wspomnianymi blokami, tworzy to zagadkową układankę. Więc od początku. Pomijając dalej obecne kamienice, jedne z najstarszych budynków tworzą pozostałości osiedla Siedlung Westend, przy ul. Słubickiej. Zostało zaprojektowane przez słynnego Theo Effenberga, który projektował wiele budynków przy ul. Sienkiewicza. Zaprojektował też część osiedla WUWA, o którym pisaliśmy TUTAJ. Siedlung Westend przypomina trochę przeniesienie do przedmieścia Londynu, albo Niemiec w latach 20. Jest to jednak skrajnie wschodnia część Szczepina, najbardziej oddalona od centrum, więc też najmniej znana.
Oczywiście pod względem ilości i powierzchni, najwięcej miejsca zajmują bloki i wieżowce z wielkiej płyty, zaprojektowane przez Witolda Molickiego (projektował też Osiedle Przyjaźni). I chociaż nie ma tam niestety miejsca na blokowe ewenementy jak na Różance, to jednak wielkość osiedla pozwala na swobodne rozstawienie budynków. A także na dużą ilość zieleni, parę skwerów i wszechobecność dróg. To ostatnie jest akurat dobrze rozwiązane, bo pozwala na w miarę, jak na odległość od centrum, dobrą komunikację, przy jednoczesnym utrzymaniu zielonych „oaz” wśród bloków. Jak się tam żyje? O tym zaraz.
Teraz natomiast czas na modernizm i postmodernizm. Ten pierwszy to przede wszystkim budynek Dolnośląskiego Centrum Medycznego Dolmed we Wrocławiu (DOLMED). Stanowi idealny przykład polskiego modernizmu z lat PRL-u, z nutką radzieckiego brutalizmu. A jako, że nie jest zaniedbany i brudny – to też nie straszy. Kościół natomiast, jak wiele postmodernistycznych projektów, z pewnością mieszkańcy mogą różnie oceniać. Ale nie kłuje w oczy, bardziej przyciąga uwagę.
Jak się żyje na Szczepinie?
Dobrze. To trochę jak z Różanką – wiele sklepów, punktów usługowych, dobra komunikacja i jeszcze bliżej centrum. Brakuje oczywiście tak wielkiej przestrzeni jak pomiędzy różankowymi blokami, ale niedaleko są ogródki działkowe. Wałów też nie ma, za to szybko można się przemieścić na Kępę Mieszczańską, a tam już spokojniej przespacerować. Natomiast równo poprzecinane ulicami i uliczkami osiedla, tworzą pewnego rodzaju znany i zorganizowany układ. I takie też do pewnego stopnia jest to osiedle, bo jednak stałość zmieniają wspominane modernistyczne budynki. Ale czy to źle?
Szczepin to architektoniczna koegzystencja
Połączenie pozostałych po wojnie kamienic i Siedlung Westend z wszechobecnymi blokami i specyficznym kościołem na pierwszy rzut oka jest przynajmniej kontrowersyjne. Dla niektórych z pewnością może być to żywe odwzorowanie historii osiedla. Ale nie jest to przecież funkcjonalny aspekt. Jednak Wrocław chyba przyzwyczaił się do takiego obrazu Szczepina. Jest on specyficzny, pomieszany, ale działa. Czy da się lepiej zaprojektować taką przestrzeń? Na pewno, ale niewiele osiedli ma to szczęście, czy czasem nieszczęście, żeby być wybudowanym w jednym stylu. Z reguły nie da się uniknąć przenikania stylów i epok, więc pozostaje się do tego przyzwyczaić. I widzieć zalety, w końcu architektura Szczepina nudna nie jest.