Nadodrze – dlaczego warto tu zamieszkać?

0
a

Nadodrze mimo, że znajduje się w centrum miasta, to przez wiele osób jest omijane. Wydaje się dość nieznane, może nawet trochę niebezpieczne. Jak naprawdę mieszka się na Nadodrzu?

Setki zabytkowych kamienic, kolorowe podwórka, parki to jedna strona Nadodrza. I ta jak najbardziej zachęca. Jednak z drugiej strony często odrzucają nas szare dziedzińce, obdrapane mury czy niezbyt ciekawe historie o tym miejscu. A prawda, jak zwykle, leży pośrodku.

Nadodrze różnorodne

Ciężko jednoznacznie określić to osiedle. Zaczyna się już przy ul. Dubois, gdzie pewnie wiele z nas jadło w okolicznych restauracjach i bistro, czy akurat zmierzało w stronę Rynku. I raczej niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie wchodzi na Nadodrze. I bardzo dobrze, bo nie ma się czego bać. Od południa wygląda właściwie jak Stare Miasto i tak się tutaj czujemy. Jednak możemy spojrzeć na Nadodrze od drugiej, północnej strony. Niekoniecznie jest to gorsza część, ale inna i trzeba się na to nastawić. To mniej odnowione, bardziej „swojskie”  rejony, które rządzą się trochę innymi zasadami. I kiedy zaakceptujemy ten stan rzeczy, potrafi się bardzo dobrze odwdzięczyć. Oczywiście podział na południe i północ jest tylko umowny i ma wykazać główne różnice, ale nie jest rozstrzygający.

Północ czy południe?

Mieszkanie bliżej centrum oferuje nam sklepy większych sieci, restauracje, usługi, odnowione kamienice czy zielony plac Świętego Macieja. Mieszkanie w tamtych rejonach jest wygodne, bo większość potrzebnych nam rzeczy mamy obok siebie, a do mostu Uniwersyteckiego dzieli nas parę minut piechotą. A jeśli chcemy gdzieś pojechać, to czeka na nas kilka przystanków tramwajowych i autobusowych. Wracając w nocy z miasta, gdy większość znajomych będzie się kierowała na przystanek, my już będziemy w domu. Natomiast z pewnością cena takiego mieszkania będzie wyższa, a po kilku tygodniach, niektórzy mogą mieć dość pędzących samochodów i nocnych imprezowiczów.

Z kolei północ wygląda trochę inaczej. Nadal jest tam całe zaplecze sklepów i usług, ale raczej mniejszych i prywatnych. Ma to swoje ogromne zalety, bo rano możemy zejść do pobliskiego warzywniaka i piekarni, wręcz po drodze do centrum. Z kolei jeśli zepsuje nam się pasek, to zaraz obok jest kaletnik, a gdy potrzebujemy na już wkrętu, którego za nic nie możemy znaleźć w domu – pan w sklepie narzędziowym na pewno go będzie miał. Natomiast kamienice z reguły są w gorszym stanie, chociaż miasto sukcesywnie je odnawia. A wynajmując mieszkania w mniejszych uliczkach unikniemy miejskiego zgiełku i wysokich cen. Oczywiście oddalamy się wtedy od centrum, ale jeśli ktoś lubi spacery, to nawet nie trzeba wsiadać w tramwaj. Zieleni też nie zabraknie, bo możemy się pójść do, dużo większego niż wspomniany plac Świętego Macieja, parku Staszica czy przejść się po Skwerze Sybiraków. Z kolei jeśli wracamy z dalszej wycieczki, to wiele tramwajów kieruje się na pobliski Dworzec Nadodrze.

Ciekawostki i legendy

Nadodrze, mimo swojej surowości, posiada jedną z nieznanych wrocławskich perełek. W podwórku przy skrzyżowaniu ul. Roosevelta i ul. Jedności Narodowej możemy poczuć się jak w galerii murali. Pokrywają one wręcz cały, rozległy plac, otoczony kamienicami. Van Gogh, Frida Khalo, Alfred Mucha? Oczywiście. Kolorowe ogrody, morze i rekiny? Jak najbardziej. Są tam też zawarte pomysły i wizje samych mieszkańców. To miejsce naprawdę warte odwiedzenia i to nie raz.

Ale tej dzielnicy dotyczą też różnorodne legendy i historie. Z reguły pokazują Nadodrze jako dzielnicę tajemniczą i niebezpieczną. I o ile wiele z nich wyolbrzymia fakty, albo po prostu jest nieprawdziwa, to faktycznie ciężko uznać, że ta dzielnica to bastion bezpieczeństwa. Oczywiście wracając ze sklepu nie powinniśmy się nastawiać, że zaraz może nam się stać krzywda, takie sytuacje to już wyjątki. Jednak odwiedzanie ciemnych bram, czy niepotrzebne wędrowanie w nocy po Dworcu Nadodrze, nie są najlepszymi pomysłami. Z kolei gdy już tam trochę pomieszkamy, to możemy liczyć na pomoc sąsiadów, a oni sami zaczną traktować nas jak „swojego”.

Nadodrze to specyficzna dzielnica, bardziej zamknięta na obcych. Nie ma tam wielkich galerii i nowoczesnych apartamentów, ale stary klimat pozostał. I jak każda dzielnica, ma swoje plusy i minusy. Natomiast gdy zaakceptujemy jej surowość i odmienność, ona zaakceptuje nas.

Wasze komentarze

Komentarze

Sponsorowane
Poprzedni artykułSpektakle Opery Wrocławskiej zobaczysz online! [PROGRAM]
Następny artykułSłynny neon ze złodziejami wraca na plac Kościuszki!
Pasjonat architektury, szczególnie modernistycznej i designu, szczególnie użytkowego. Na co dzień działam w copywritingu oraz brandingu, ale docelowo mam zamiar tworzyć opakowania. Lubię odkrywać Wrocław z tej mniej znanej, ale najciekawszej strony, niezależnie od tego czy mówimy o modernistycznym mezonetowcu, czy przedwojennych kamienicach. PS. Wieczorami zasiadam do malowania i projektowania domów.