Wrocław: Co zrobić z jedzeniem po Świętach? Skorzystaj z lodówki foodsharingowej!

0

Temat niemarnowania żywności szczególnie aktualny jest w okresie świątecznym. Na Tarnogaju, przy ul Henrykowskiej 2, przed siedzibą rady osiedla, stanęła siedemnasta we Wrocławiu Jadłodzielnia Foodsharing Wrocław. Ma za zadanie pomóc mieszkańcom nie marnować.

– Jadłodzielnie to punkty pomagające zagospodarować nadwyżkowe jedzenie. W praktyce oznacza to, że oddajemy tylko wtedy, gdy np. ugotowaliśmy za dużo, zostało nam po uroczystości lub wyjeżdżamy – tłumaczy Agnieszka Maniewska z Foodsharing Wrocław. – Jeśli częstujemy się z takich punktów, to realnie przyczyniamy się do mniejszych ilości dobrego jedzenia w koszu.

– Idea Jadłodzielni znana nam była od dawna. Zależało nam, by także mieszkańcy naszego osiedla mieli dostęp do miejsca dzielenia się żywnością – mówi radna osiedlowa, Jessica Wolska-Myszko. – Od kilku lat na Tarnogaju organizowany jest pchli targ, który również miał pomóc nam nie marnować. Wrósł on już w naszą społeczność i zaangażował wielu sąsiadów. Liczymy, że kolejna zero-wastowa inicjatywa równie mocno się tu zakorzeni.

Czym różni się Jadłodzielnia od lodówki społecznej?

Jadłodzielnie we Wrocławiu prowadzi Foodsharing Wrocław i chodzi przede wszystkim o niemarnowanie jedzenia. Dostarczyć może je każdy i KAŻDY może się częstować. Bo przede wszystkim walczymy o to żeby jedzenie nie trafiało do kosza.

Lodówki społeczne mają na celu pomoc najuboższym i do nich kierowana jest ta oferta.

Więcej o Foodsharingu:

Foodsharing pojawił się w Polsce w 2016 roku na wzór niemieckich „fairteiler” – jako odpowiedź na rosnący problem marnowania żywności.

Inicjatywa szybko przyjęła się w stolicy, by w ciągu kilku lat rozwinąć się w ponad 30 polskich miastach. (Patrz: Foodsharing Polska) W ramach ruchu społecznego wspólnie z Partnerami tworzymy punkty do wymiany nadwyżek spożywczych nazywane Jadłodzielniami. Można tutaj przynosić dobre jedzenie, którego mamy w nadmiarze, a także częstować się tym, co pozostawili inni.

Nie jest to kolejny punkt pomocowy, to miejsce budowania świadomości o tym, jak nie marnować jedzenia. Z założenia trafiają tam nadwyżki żywności od osób indywidualnych a także lokalnych sklepów, targowisk i gastro.

Jedzenie które trafia do Jadłodzielni to jedzenie z bliskim terminem spożycia, miękkie warzywa i owoce, wczorajsze pieczywo itd. – dlatego zależy nam by szybko znajdowało nowych właścicieli. Nie chcemy by pozostawało tam jako wystawa – Jadłodzielnia powinna jak najszybciej opustoszeć po dostawie.

Na dzisiejszy dzień we Wrocławiu jest już 17 punktów powołanych wspólnie z Partnerami i Foodsharing.

Jadłodzielnie to przeważnie punkty indywidualnej wymiany lokalnej, ale nadwyżkowe produkty potrafią przyjechać tu z innych części miasta. Dzieje się to za sprawą Ratowników Żywności, wolontariuszy działających przy Foodsharing Wrocław. Odbierają oni niesprzedaną żywność z targowisk, piekarni, restauracji i cateringów, aby nie trafiła do kosza, i umieszczają ją w Jadłodzielniach. Kilkanaście osób w ciągu jednego tygodnia ratuje w sumie około pół tony żywności, a to tylko w wolnym czasie.

W ten sposób ograniczamy we Wrocławiu marnowanie żywności.

Trochę statystyk o Foodsharing Wrocław:

  • 17 Jadłodzielni
  • XII 2016 – V 2017- działalność pierwszej Jadłodzielni – DS Arka [nieistniejąca]
  • 45 wolontariuszy działających w ramach ruchu Foodsharing
  • Ponad 500kg żywności ratowanej tygodniowo (26 ton rocznie)
  • Prelekcje o niemarnowaniu, warsztaty dla dzieci, współpraca ze szkołami w ramach edukacji o niemarnowaniu żywności, budowanie odpowiedzialności i szacunku do jedzenia

Mapka Lodówek Foodsharingowych:

Wasze komentarze

Komentarze

Sponsorowane
Poprzedni artykułTargi Jedyne w Swoim Rodzaju! 22-23 kwietnia rzemiosło i design powracają do Wrocławia!
Następny artykułAlina Szeptycka Pełnomocniczką Prezydenta Wrocławia ds. równego traktowania.
Redaktorka naczelna portalu. Zakochałam się we Wrocławiu od pierwszego wejrzenia. Kocham odkrywać nowe rzeczy i dzielić się nimi z innymi. Jeśli mam wybierać pomiędzy weekendem w hotelu SPA, a pokonaniem 200km w kilka dni na rowerze, to wybieram to drugie :) Jestem niepoprawną optymistką.