Ważni twórcy, najciekawsi polscy artyści, premiery i kameralne spotkania – przepis na Jazztopad od lat pozostaje niezmienny, sezonowej zmianie podlegają tylko muzyczne składniki. Jak smakować będzie osiemnasta edycja festiwalu? Z Piotrem Turkiewiczem, dyrektorem artystycznym festiwalu Jazztopad, spotykamy się wczesnym popołudniem we wrocławskiej Mleczarni od lat pełniącej rolę klubu festiwalowego.
Dziś jest tu spokojnie, ale pomiędzy 12 a 21 listopada przestrzeń tę zdominuje zgiełk rozmów, spotkań i niczym nieskrępowanej improwizacji, słowem: klimat muzycznego święta. Ten spokój wymusza refleksję na temat wydarzeń ostatnich miesięcy, które na Jazztopadzie, jak i na nas wszystkich, odcisnęły swój ślad.
Przygotowanie festiwalowego line-upu poprzedzone jest wizytami na koncertach artystów, którzy potem pojawiają się we Wrocławiu. Spotkaniami z muzykami, nierzadko rozmowami z zagranicznymi partnerami, organizatorami podobnych wydarzeń. Pandemia nie tylko sprawiła, że miniona edycja Jazztopadu po raz pierwszy odbyła się online, ale i praktycznie do zera zredukowała Twoją normalną aktywność. W jaki sposób oswoiłeś się z tą nową rzeczywistością? Jak przyjął ją Jazztopad?
Praca przy festiwalu jest bardziej przyjemnością i pasją, dlatego trudno tutaj odłączyć sferę prywatną… Moment tamtego zatrzymania, może trochę niepopularnie powiem, był dla mnie czasem, którego akurat wtedy potrzebowałem. Na początku stycznia, zaraz przed lockdownem, byłem w Nowym Jorku na festiwalu; to był bardzo intensywny okres. Potem kolejny festiwal, tym razem na Kubie, a chwilę później po powrocie wszystko się zatrzymało. Po dwunastu latach intensywnego podróżowania z jednej strony faktycznie miałem spore zaległości w słuchaniu muzyki – a lubię słuchać, a nie oddawać się temu w biegu, na ulicy, z przenośnym sprzętem w samolocie. Miałem też wrażenie, że struktura sceny jazzowej jest mocno przegrzana. Wszyscy zaczynają podobnie bookować koncerty, szczególnie w Europie. Trasy koncertowe jeszcze bardziej się zagęszczają, pojawiają się ci sami artyści, nierzadko coraz bardziej zmęczeni codziennym graniem koncertów, lataniem po całym świecie, by czasami wystąpić jeden jedyny raz w maksymalnie oddalonej lokalizacji. Nikt nie myśli o planecie, o tym co się tak naprawdę teraz dzieje…
Dla mnie to był moment, by złapać inną perspektywę, oddech. Bardzo dobry, biorąc pod uwagę, że wszyscy zwolnili. Nie było wrażenia, że ty zwalniasz, a wszyscy idą do przodu. Ciekawe było obserwowanie tego, jak zareagują inne festiwale, jak zareagują artyści. Jak ten cyfrowy świat się otworzy, i jak my, jako osoby przyzwyczajone do słuchania, przeżywania muzyki na żywo, to przyjmiemy? Nastąpiło bombardowanie koncertami online, wszyscy chcieli być nadal widoczni, aktywni. Ale okazało się, że to nie jest takie proste. Dużo z tych rzeczy było słabe jakościowo. Wydaje mi się, że bardzo dużo artystów i festiwali zrobiło sobie krzywdę, robiąc coś na siłę. Jako że jesteśmy członkiem Europe Jazz Network (EJN), w czasie pandemii mieliśmy co tydzień spotkania online (EJN Cafe), już w momencie pierwszego lockdownu brało w nich udział ok trzydziestu–czterdziestu osób, tak aby utrzymać zdrowe podejście do tego, co się dzieje, nie załamać się kompletnie…
W swoim artykule Długotrwałe skutki uboczne, opublikowanym na początku tego roku na łamach „Jazz Forum”, Martyna Markowska odnosi się do międzynarodowych obserwacji środowiska jazzowego w dobie pandemii, m.in. zwraca uwagę na muzyków i novum, jakim były/są dla nich koncerty online, podnosi potrzebę przebranżowienia. Wspomniałeś o spotkaniach w gronie EJN… Czy zastanawialiście się, jak zmienić programowanie po pandemii, tak by wszystkich zadowolić? Artystów, agentów, słuchaczy? Czy zafunkcjonował pewien sposób postrzegania tych osobnych bytów jako jednego organizmu?
W sferze wzajemnego wsparcia i świadomości, że jednak nie jesteśmy w stanie bez siebie funkcjonować – na pewno tak. Przez długi czas panował podział na agencje biznesowo podchodzące do zagadnienia i osoby programujące, które próbują zrobić coś innego, np. zamawiać kompozycje. Zderzało się to z rzeczywistością twardego bookowania. Podczas pierwszego lockdownu zapraszaliśmy agentów do rozmowy o tym, co może się wydarzyć po pandemii, jak zmienić to nastawienie i jak byśmy chcieli aby ono się zmieniło? Ale szybko okazało się, że to bardzo skomplikowany proces. Pierwszy przebłysk w lecie 2020 roku, kiedy koncerty zaczęły powracać, pokazał, że teoretyczna warstwa jest bardzo ciekawa, ale tak naprawdę każdy chce zarabiać pieniądze. We wrześniu tego roku spotkaliśmy się w Tallinie na European Jazz Conference. To była pierwsza konferencja, na którą pojechałem po dwóch latach, miałem też przyjemność moderować sesję na temat tego, jak będziemy programować koncerty po pandemii. Wniosek niestety jest taki, że na razie niewiele się zmieni. To długotrwały proces. Żeby wprowadzić zmiany, już teraz musielibyśmy myśleć o koncertach, które odbędą się za cztery–pięć lat. Amerykańscy artyści, którzy nie grali przez dwa lata, a główne źródło zarobku mają w Europie, podlegają dużej presji, by występować teraz wszędzie, jak najczęściej. Rozmowa np. o tym, że w Europie nie będą latać, tylko jeździć pociągiem, to bardzo skomplikowana rzecz.
Wróćmy do teraźniejszości. Jak pandemia odbiła się na Jazztopadzie?
W naszym wypadku bardzo polegamy na wpływie z biletów oraz na międzynarodowym line-upie. W momencie, kiedy nie ma publiczności, a granice są zamknięte, festiwal w dużej mierze nie istnieje. W zeszłym roku na dwa tygodnie przed inauguracją musieliśmy właściwie wszystko odwołać. To było bardzo bolesne. Jeżeli planujesz festiwal z rocznym, a nawet dwurocznym wyprzedzeniem, to straszne uczucie, kiedy nagle musisz zadzwonić do artystów i powiedzieć:sorry, ale jednak nic się nie wydarzy. Mieliśmy kilka wersji festiwalu, a okazało się, że praktycznie możemy zrobić tylko 2 koncerty. Z drugiej jednak strony cyfrowa dostępność do nowej publiczności zaskoczyła nas. Nie spodziewaliśmy się, że tak dużo ludzi będzie oglądać nasze koncerty. To otwiera zupełnie inne możliwości na przyszłość. Myślę, że streaming, który wraz z koncertami na żywo tworzyć będzie festiwalową hybrydę, jest bardzo ciekawym rozwiązaniem, o którym wcześniej zupełnie nie myśleliśmy.
Zorganizowaliśmy koncerty polskich artystów, był Dominik Wania, Asia Duda. W normalnych warunkach zagraliby w Sali Czerwonej dla trzystu osób. A tu nagle Asia Duda ma siedemnaście tysięcy wejść, ludzie wysyłają maile, dzwonią z różnych zakątków świata, że to był świetny koncert. To był super sygnał!
Nie chcieliśmy wszystkiego odwołać. Dwa koncerty były taką fajną kontynuacją: jesteśmy, dbamy o to, aby publiczność miała dostęp do chociażby małego skrawka festiwalu.
Zamknięcie granic było straszne, ale w moim wypadku nastąpiła koncentracja na tym, co dzieje się tutaj, w Polsce. Zacząłem odkrywać artystów, z którymi wcześniej nie pracowałem. To były bardzo ciekawe doznania. Czasami po prostu brakuje czasu, aby odrobić zadanie domowe.
Odkrywania młodych artystów doświadczamy na Jazztopadzie. MILESTONES to inicjatywa wspierająca rozwój ich karier. Ile osób w tym roku zgłosiło się do programu i jakie będzie miało to przełożenie na tegoroczny Jazztopad?
Jest ogromne zapotrzebowanie na tego typu programy. W trakcie studiów nie ma miejsca, aby porozmawiać o tym, jak należy funkcjonować na rynku muzycznym. W zeszłym roku wybraliśmy osiem osób, w tym roku sześć. Po raz kolejny działamy online. Początkowo zakładaliśmy, że ta pierwsza i druga edycja odbędą się we Wrocławiu i zaprosimy gości z całego świata. To nie tylko dostęp do europejskich szefów artystycznych, ale i do kuratorów ze Stanów, z Kanady, Australii. Pierwsza edycja, jeśli chodzi o wersję online, była bardzo udana. Podczas intensywnych warsztatów, odbywających się przez cztery dni, mocno się zbliżyliśmy. To ważne, bo siedzenie przed ekranem komputera od rana do wieczora dla niektórych może być dość trudne. Okazało się, że wszyscy byli bardzo spragnieni tego międzynarodowego kontaktu. Udało się stworzyć znakomity nastrój. Zresztą reakcja polskich artystów biorących udział w programie była zaskakująco pozytywna, na pograniczu emocji z rodzaju „nigdy nie mieliśmy okazji aby tak szczerze porozmawiać o naszym życiu artystycznym”. To idea tego programu, aby stworzyć środowisko, w którym można szczerze porozmawiać o tym co ważne, na co zwrócić uwagę. Druga edycja jest podobna. Zawęziliśmy krąg osób ze względu na to, że miałem poczucie, że osiem to jednak sporo.
W tym roku koncentrujemy się o wiele bardziej na tym, co dzieje się poza Polską. To wynika z aplikacji, które do nas trafiły. Większość tych artystek i artystów ma bardzo duże doświadczenie w graniu koncertów w Polsce. Wygrywali też wszystkie możliwe konkursy – np. Jazz Juniors – są stypendystami, a mimo to w ogóle nie funkcjonują na rynku muzyki jazzowej, improwizowanej. Ani w Europie, ani w Stanach. To jest schemat powtarzający się już po raz kolejny i to jest fascynujące, jak w żaden sposób tzw. sukcesy w Polsce nie przekładają się na sukcesy międzynarodowe.
Bardzo ważne w MILESTONES są tzw. sesje DNA. To w pewnym sensie indywidualne rozmowy z każdym z uczestników, głębokie wejście w to, co ich interesuje, szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego nikt im nie odpisuje na maile, dlaczego nigdy nie grali w Niemczech, w Szwecji itd? Program współprodukuję z Martel Ollerenshaw, niegdyś związaną z London Jazz Festival, od lat przeprowadzającą podobne projekty na całym świecie. Cieszę się, że po raz kolejny możemy zrealizować ten program. Dla mnie to jest kopalnia młodych artystów, którzy robią super ciekawe rzeczy, a o których często nigdy dotąd nie słyszałem.
MILESTONES odbędzie się w wersji online, Melting Pot już tradycyjnie, stacjonarnie we Wrocławiu. Tym razem młodymi muzykami dowodzić będzie Paulina Owczarek?
To jest formuła, która nie ma lidera, to czysta improwizacja. Chcemy, żeby ten skład, który stworzyliśmy wspólnie z partnerami, zagrał jak najwięcej koncertów. Zazwyczaj było tak, że konstelacja artystów się zmieniała. W tym roku staramy się utrzymać ten skład, aby rzeczywiście mógł zagrać cztery czy pięć koncertów. Pierwszy koncert miał miejsce w Saalfelden w sierpniu, drugi planowany jest na początku listopada podczas Jazzfest Berlin. A występ na Jazztopadzie będzie tym trzecim. Nie ma zasady, że ktoś tutaj jest ważniejszy od kogoś innego. To prawdziwie demokratyczna ekipa improwizująca, co jest siłą tego projektu. Zobaczymy co się wydarzy.
Tegoroczny festiwal otworzy Charles Lloyd. Saksofonistę zobaczymy we Wrocławiu po raz piąty i z kilku powodów będzie to koncert ważny. Za Twoją sprawą, jako kuratora Pierre Boulez Saal w Berlinie, w trakcie pandemii powstał dokument o tym artyście. W Love Longing Loss: At Home with Charles Lloyd During Isolation nie tylko snuje on opowieść o tym trudnym czasie, ale i słyszymy jego nową muzykę. Tę, która być może wybrzmi premierowo w Europie właśnie w Narodowym Forum Muzyki?
Charles Lloyd to niesamowicie ważna postać dla mnie i dla festiwalu. To coś naturalnego, że zapraszamy go tak regularnie, szczególnie teraz, kiedy Charles ma już 83 lata. Każda okazja do spotkania z nim jest niewiarygodnie ważna. Faktycznie moja berlińska działalność też jest z jego osobą bardzo mocna związana. Charles miał okazję zagrać tam dwa lata temu i czekaliśmy bardzo na jego powrót do Berlina, ale jak wiadomo wszystko zostało odwołane. Myślę, że dokument, który powstał, jest szczególny. Po raz pierwszy daje bardzo intymny obraz tego, jak Charles Lloyd funkcjonuje na co dzień, jak tworzy. Nigdy wcześniej nie było szansy zobaczyć, jak w swoim przepięknym szlafroku zasiada przy fortepianie i komponuje. Byłem niesamowicie wzruszony tym, że zarówno on, jak i Dorothy Darr – reżyserka i żona Lloyda zgodzili się, by tak głęboko wejść w ich prywatne życie. Ten dokument będzie można zobaczyć w ramach American Film Festival (z którym regularnie współpracujemy) 10 listopada. Planujemy też spotkanie z Charlesem i Dorothy po projekcji. Koncert wrocławski będzie zawierał kompozycje powstałe w czasie pandemii, pierwszy raz zostaną one wykonane w Europie. Po raz kolejny to bardzo ważny koncert, otwierający całą trasę. Trzymamy kciuki, aby to się wydarzyło.
W tegorocznej ankiecie krytyków DownBeatu najlepszym saksofonistą tenorowym wybrany został Charles Lloyd. Gerald Clayton czy Reuben Roger, z którymi przyjedzie do Wrocławia, również zaliczeni zostali w poczet najlepszych obecnie muzyków jazzowych. Znakomity skład i rzeczywiście pozostaje nam trzymać kciuki.
Oby to się wydarzyło. Cała trasa koncertowa jest tak zbudowana, że jeśli np. w Norwegii wprowadzą lockdown, kwarantannę, to jesteśmy w sytuacji, że jeden klocek wypada i wszystko się sypie… W każdym razie nie mogę się doczekać tego koncertu. Tym razem w wydaniu klasycznym, kwartetowym, to nie jest zamówienie.
Tegoroczny festiwal otworzy Charles Lloyd. Saksofonistę zobaczymy we Wrocławiu po raz piąty i z kilku powodów będzie to koncert ważny. Za Twoją sprawą, jako kuratora Pierre Boulez Saal w Berlinie, w trakcie pandemii powstał dokument o tym artyście. W Love Longing Loss: At Home with Charles Lloyd During Isolation nie tylko snuje on opowieść o tym trudnym czasie, ale i słyszymy jego nową muzykę. Tę, która być może wybrzmi premierowo w Europie właśnie w Narodowym Forum Muzyki?
Charles Lloyd to niesamowicie ważna postać dla mnie i dla festiwalu. To coś naturalnego, że zapraszamy go tak regularnie, szczególnie teraz, kiedy Charles ma już 83 lata. Każda okazja do spotkania z nim jest niewiarygodnie ważna. Faktycznie moja berlińska działalność też jest z jego osobą bardzo mocna związana. Charles miał okazję zagrać tam dwa lata temu i czekaliśmy bardzo na jego powrót do Berlina, ale jak wiadomo wszystko zostało odwołane. Myślę, że dokument, który powstał, jest szczególny. Po raz pierwszy daje bardzo intymny obraz tego, jak Charles Lloyd funkcjonuje na co dzień, jak tworzy. Nigdy wcześniej nie było szansy zobaczyć, jak w swoim przepięknym szlafroku zasiada przy fortepianie i komponuje. Byłem niesamowicie wzruszony tym, że zarówno on, jak i Dorothy Darr – reżyserka i żona Lloyda zgodzili się, by tak głęboko wejść w ich prywatne życie. Ten dokument będzie można zobaczyć w ramach American Film Festival (z którym regularnie współpracujemy) 10 listopada. Planujemy też spotkanie z Charlesem i Dorothy po projekcji. Koncert wrocławski będzie zawierał kompozycje powstałe w czasie pandemii, pierwszy raz zostaną one wykonane w Europie. Po raz kolejny to bardzo ważny koncert, otwierający całą trasę. Trzymamy kciuki, aby to się wydarzyło.
Ten gwiazdorski skład rozpocznie europejskie tournée w NFM-ie. Pierwszy koncert w naszym kraju zagra też Joel Ross i jego Good Vibes. Pamiętasz, kiedy po raz ostatni na Jazztopadzie pojawił się wibrafonista?
Nie pamiętam… Tegoroczny festiwal częściowo zbudowany jest z koncertów, które miały odbyć się w ubiegłym roku, częściowo zaś są to nowe pomysły. Dlatego mam wrażenie, że Joel Ross już tu zagrał, w końcu figurował w zeszłorocznym programie. Ross jest postacią, którą śledzę od dłuższego czasu, jeszcze zanim pojawił się w Blue Note miałem okazję zobaczyć go kilka razy w The Jazz Gallery w Nowym Jorku, kiedy był bardzo młody, ale miał już wsparcie środowiska, m.in. Jasona Morana. Zresztą przypominam sobie koncert, na którym Joela poznałem. Na zapleczu siedział Jason Moran i akurat tak się złożyło, że rozmawialiśmy o tym, co działo się we Wrocławiu parę lat wcześniej. I to on wtedy powiedział: Słuchaj, jest taki młody gość, który ma tutaj koncert, zwróć na niego uwagę. Dwa lata później Ross podpisał kontrakt z Blue Note.
W składzie Good Vibes jest Immanuel Wilkins, który znakomicie się rozwija i robi dużą karierę w Stanach. To pokolenie młodych nowojorskich artystów, którzy za moment pójdą szlakiem Morana, Vijaya Iyera – ten sam język, inteligencja improwizatora, która jest niesamowicie ciekawa. Oni są bardzo świadomi swojego talentu, to czuć, kiedy występują. Tu nie ma żadnego dysonansu, to po prostu jest dobre.
Obecność Jamesa Brandona Lewisa na Jazztopadzie chyba też była planowana od jakiegoś czasu? W końcu ten saksofonista wystąpił już na festiwalu, tyle że podczas jego nowojorskiej edycji.
Tak, zresztą w tym roku i on, i Cat Toren z Michaelem Batesem rozpoczęli od występów nowojorskich, a dopiero w listopadzie pojawią się we Wrocławiu. James Brandon Lewis jest dla mnie jedną z najważniejszych postaci tego pokolenia jeśli chodzi o filozofię, analizę tego, co robi. To artysta, który godzinami potrafi rozmawiać na temat tego, co gra i dlaczego. Mam nadzieję, że spotkanie z nim odbędzie się podczas festiwalu, aby osoby będące na koncercie jeszcze przed występem mogły usłyszeć, jak podchodzi do muzyki.
James Brandon Lewis dopiero od niedawna jest cenionym artystą. Parę miesięcy temu The New York Times opublikował solidny artykuł na jego temat. Wcześniej uznawany był za artystę, który gra bardzo sprawnie, ale techniczna biegłość nie przekładała się na jakość jego muzyki. Nagle po kolejnej płycie wszystko się zmieniło. Teraz wszyscy chcą z nim współpracować. Lewis po raz pierwszy komponuje dla nas na skład z kwartetem smyczkowym, a to kontekst, w którym jeszcze do tej pory nie występował. Jestem ciekawy jak to wypali. Czasami to ryzyko, ale ja to lubię, takie zamawianie projektów, z których nie wiadomo, co wyniknie.
Możliwość współpracy składów jazzowych z zespołami klasycznymi to rzecz wciąż bardzo unikalna nie tylko w skali naszego kraju.
Takich festiwali stricte jazzowych jest bardzo mało, w Europie zdarzają się sporadycznie. Podobne projekty pojawiają się na London Jazz Festival, na Jazzfest Berlin, w Stanach Zjednoczonych jest kilka takich miejsc. Ale generalnie to rzadka sprawa. To zawsze ciekawe kiedy tak rozpoczynasz rozmowę z artystą:– „Słuchaj, mamy do dyspozycji kwartet wiolonczelowy, kwartet smyczkowy, chór, orkiestrę barokową, orkiestrę symfoniczną, orkiestrę kameralną. Co cię interesuje? W którym kierunku chciałbyś pójść?”. Zazwyczaj artyści reagują w bardzo pozytywny sposób, w końcu rzadko ktoś im coś takiego proponuje. To się praktycznie nie zdarza. Ale nie chcę, aby to był dominujący element festiwalu.
Podczas osiemnastej edycji nie przyjrzymy się mikrokosmosowi jazzowemu danego kraju. Jest za to bogata prezentacja sceny berlińskiej?
Berlin wyrasta, a może nawet już jest, na jedno z najważniejszych miejsc na świecie jeśli chodzi o muzykę improwizowaną wywodzącą się z wielu kultur. W ciągu ostatnich kilku lat przeprowadziło się tam mnóstwo wspaniałych artystów. Oferta kulturalna, wolność wisząca w powietrzu – to wszystko tworzy wspaniałą energię tego miasta. I tak Petter Eldh, Koma Saxo, Lucia Cadotsch, Max Andrzejewski, Otis Sandsjö – cała ekipa berlińska, która w ubiegłym roku zdominować miała drugą część festiwalu, pojawi się dopiero teraz. Akurat w ich wypadku przeniesienie koncertów nie było wielkim problemem. Idealnie wpisują się w klimat drugiego weekendu Jazztopadu, bardziej improwizowanego, koncertów w mieszkaniach, gdzie kładziemy nacisk na tego typu muzykę, uciekanie od wielkich nazwisk, wyciąganie artystów, którzy w Europie robią już dużą karierę, ale w Polsce właściwie nie występują albo robią to bardzo rzadko. Ta fantastyczna ekipa zostanie z nami do końca festiwalu, biorąc udział w mniejszych wydarzeniach. Zresztą bardzo mocno z tą berlińska sceną związany jest Kit Downes, który będzie miał recital organowy i zagra też z Lucią Cadotsch jako gość specjalny w Speak Low. To akurat jeden z moich ulubionych projektów w ostatnim czasie. Zapytałeś, kiedy ostatnio pojawił się wibrafonista? Ja zapytam, kiedy po raz ostatni była u nas wokalistka? Oprócz Esperanzy Spalding oczywiście. Bardzo rzadko się zdarza, by wokalistka miała do zaproponowania coś innego niż standardy albo totalnie awangardową improwizację. A Lucia, mając z tyłu znakomitych improwizatorów, na ich tle hipnotyzuje swoim głębokim, pięknym głosem.
To wydarzenia, które będą odbywać się w NFM-ie. Ale wspomniany Max Andrzejewski wraz z Johannesem Schleiermacherem i Otis Sandsjö ze swoim projektem pojawią się na wieczornych koncertach w Mleczarni. I to może być… niezła balanga…
Oj będzie, na pewno! Cieszę się, że wspominasz o tym koncercie. Dla mnie Y-OTIS to jedna z lepszych płyt ostatnich lat, a Sandsjö to właściwie kompletnie nieznana w Polsce postać. Jeżdżąc po Europie, masz wrażenie, że zaproszenie Otisa, Koma Saxo czy Lucii jest czymś normalnym, a jednak u nas wciąż niewiele osób w ogóle kojarzy tych artystów. Z jednej strony utrzymujemy więc profil festiwalu, prezentację zjawisk mało znanych, choć to artyści, którzy robią już karierę…
Ich pobyt na Jazztopadzie przybierze wymiar minirezydencji. Ale taki pomysł przyświeca nam już od początku festiwalu. Ekipa berlińska wpisuje się więc, mam nadzieję, w szerszy kontekst, może trend przyszłości: nic się nie dzieje przypadkowo, nic się nie dzieje jednorazowo.
Co do powrotów: Kris Davis pojawi się ponownie we Wrocławiu, tym razem w duecie z również powracającą Sylvie Courvoisier i to będzie ciekawe zestawienie wrażliwości i spojrzenia na pianistykę. Podwójnym koncertem kończy się też festiwal. W niedzielę w NFM-ie w głównej roli wystąpią artyści z Polski. Amalia Umeda Quartet i Maciej Obara z nowym projektem, w którym usłyszymy Dominika Wanię i Louisa Sclavisa. Ciekawa klamra – najważniejszy muzyk w historii Jazztopadu, Charles Lloyd otworzy osiemnastą edycję, a zwieńczy ten, któremu Jazztopad i projekty z nim związane otworzyły drogę do międzynarodowej kariery.
To bardzo domowa sytuacja, ale dążę do tego, aby festiwal był miejscem, gdzie spotykają się ludzie, którzy czują się dobrze we Wrocławiu. Publiczność i my, jako organizatorzy, dobrze się z nimi czujemy. Maciek jest częścią historii Jazztopadu. Występował tu wielokrotnie, rozwój jego kariery związany z ECM faktycznie bardzo mocno powiązany jest z festiwalem. Wiedziałem, że planuje taką współpracę w przyszłości, ale nagle pojawiła się możliwość, by zrealizowało się to w tym roku. Z Louisem Sclavisem miałem przyjemność pracować niespełna dwa lata temu w Berlinie, więc to wszystko bardzo dobrze się ułożyło. Muzyka w całości będzie napisana przez Maćka i to kolejna ważna premiera. Wiem, że są wstępne plany, żeby być może był to projekt, z którym Maciek będzie chciał nagrać płytę. Dla mnie to wielka wartość, że mamy przyjaciół, że artyści wracają, rozwijają się wraz z Jazztopadem. Tak tworzy się festiwalowa rodzina. Mleczarnia, od kiedy jest z nami, daje nam też taką możliwość. Co wieczór spotykamy się tutaj i to tworzy jazztopadowy klimat. Wykorzystujemy tę unikalną szansę na poznanie niezwykle ciekawych ludzi.
Koncerty w mieszkaniach odbędą w tym roku?
Tak planujemy. Będą inne zasady uczestnictwa, podyktowane ograniczeniami covidowymi, ale bardzo bym chciał, aby się odbyły, choć to dość skomplikowana sprawa. Jest jeszcze jeden wart uwagi wątek. Od kilku lat odbywa się nowojorska edycja Jazztopadu. To współpraca, szczególnie z Jazz at Lincoln Center, która jest dla nas bardzo ważna. A to oznacza, że ostatni weekend festiwalu będzie streamowany razem z nimi. Premiera Jamesa Brandona Lewisa i Lutosławski Quartet, Amalia Umeda Quartet i projekt Maćka Obary to będą międzynarodowe streamy. Ten wymiar jest dla nas kluczowy, aby dostępność festiwalu była o wiele szersza niż tylko na naszych kanałach. Docieramy do innej publiczności i to dla nas istotne.
W takim razie trzymamy kciuki za tegoroczną edycję i do zobaczenia w NFM-ie, w Mleczarni i na festiwalu.
Po zeszłorocznych wydarzeniach – konieczności odwołania koncertów, skrócenia i przeniesienia festiwalu do sieci – mamy świadomość braku wpływu na bieg wypadków. Chciałbym, aby wszystkie zaplanowane wydarzenia się odbyły, ale staram się też mieć pewien dystans. Mieliśmy robić festiwal, gdzie program jest wyjątkowy, a teraz wydaje się, że robimy to, co wszyscy. Przesunięcie o rok spowodowało takie wrażenie, ale to nie ma żadnego znaczenia jeśli chodzi o profil Jazztopadu. W końcu Cc cię nie zabije, to cię wzmocni. Mamy nadzieję, że to będą świetne koncerty. Trzymajmy za to kciuki!
18. Jazztopad Festival odbędzie się w dniach 12–21 listopada 2021 r. Szczegóły i program dostępne są na stronie internetowej www.nfm.wroclaw.pl/jazztopad.
Rozmawiał Michał Kwiatkowski z Piotrem Turkiewiczem, dyrektorem artystycznym festiwalu.
PROGRAM:
- Jazztopad Festival
12–21.11.2021
Andrzej Kosendiak – dyrektor generalny / General Director
Piotr Turkiewicz – dyrektor artystyczny / Artistic Director
12.11.2021, piątek, godz. 19.00 / Friday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall
Charles Lloyd feat. Gerald Clayton, Reuben Rogers and Kendrick Scott
Charles Lloyd – saksofon, flet / saxophone, flute
Gerald Clayton – fortepian / piano
Reuben Rogers – kontrabas / double bass
Kendrick Scott – perkusja / drums
BILETY / TICKETS: VIP 150 zł, I kat. N 120 zł / U 105 zł, II kat. N 90 zł / U 75 zł
13.11.2021, sobota, godz. 16.00 / Saturday, 4 pm
Wrocław, NFM, foyer −3
Melting Pot Made in Wrocław
Paulina Owczarek – saksofon / saxophone
Nick Dunston – kontrabas / double bass
Liv Andrea Hauge – fortepian / piano
Barbara Maria Neu – klarnet / clarinet
Nabou Claerhout – puzon / trombone
BILETY / TICKETS: N 40 zł / U 30 zł
13.11.2021, sobota, godz. 19.00 / Saturday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Sylvie Courvoisier & Kris Davis Duo – premiera / premiere
Sylvie Courvoisier – fortepian / piano
Kris Davis – fortepian / piano
BILETY / TICKETS: VIP 65 zł, N 50 zł / U 40 zł
14.11.2021, niedziela, godz. 19.00 / Sunday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Joel Ross: Good Vibes
Joel Ross – wibrafon / vibraphone
Immanuel Wilkins – saksofon / saxophone
Kanca Mendenhall – kontrabas / double bass
Jeremy Dutton – perkusja / drums
BILETY / TICKETS: VIP 80 zł, N 60 zł / U 45 zł
16.11.2021, wtorek, godz. 19.00 / Tuesday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall
Dzień medytacji: Kit Downes – improwizacja organowa / Meditation Day: Kit Downes – organ improvisation
Kit Downes – organy / organ
BILETY / TICKETS: Miejsce leżące na pufie / Lie on a pouffe – 55 zł, Miejsce siedzące na widowni / Sit in the audience – I kat. N 45 zł / U 35 zł, II kat. N 40 zł / U 30 zł
17.11.2021, środa, godz. 19.00 / Wednesday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Cat Toren & Michael Bates Duo
Cat Toren – fortepian / piano
Michael Bates – kontrabas / double bass
BILETY / TICKETS: VIP 55 zł, N 40 zł / U 30 zł
18.11.2021, czwartek, godz. 19.00 / Thursday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Petter Eldh presents Koma Saxo
Koma Saxo:
Petter Eldh – kontrabas / double bass
Otis Sandsjö – saksofon tenorowy / tenor saxophone
Jonas Kullhammar – saksofon tenorowy / tenor saxophone
Maciej Obara – saksofon altowy / alto saxophone
Christian Lillinger – perkusja / drums
BILETY / TICKETS: VIP 65 zł, N 50 zł / U 40 zł
19.11.2021, piątek, godz. 19.00 / Friday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Lucia Cadotsch: Speak Low II
Lucia Cadotsch – śpiew / voice
Otis Sandsjö – saksofon tenorowy / tenor saxophone
Petter Eldh – kontrabas / double bass
Kit Downes – organy Hammonda / Hammond organ
BILETY / TICKETS: VIP 65 zł, N 50 zł / U 40 zł
19.11.2021, piątek, godz. 21.30 / Friday, 9.30 pm
Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Café
Y-OTIS
Otis Sandsjö – saksofon tenorowy, klarnet / tenor saxophone, clarinet
Dan Nicholls – instrumenty klawiszowe / keyboards
Petter Eldh – kontrabas / double bass
Tilo Weber – perkusja / drums
BILETY / TICKETS: N 40 zł / U 30 zł
20.11.2021, sobota, godz. 19.00 / Saturday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
James Brandon Lewis & Alexis Marcelo | James Brandon Lewis & Lutosławski Quartet – premiera / premiere
James Brandon Lewis – saksofon / saxophone
Alexis Marcelo – fortepian / piano
Lutosławski Quartet:
Roksana Kwaśnikowska-Stankiewicz – I skrzypce / 1st violin
Marcin Markowicz – II skrzypce / 2nd violin
Artur Rozmysłowicz – altówka / viola
Maciej Młodawski – wiolonczela / cello
BILETY / TICKETS: VIP 80 zł, N 60 zł / U 45 zł
20.11.2021, sobota, godz. 21.30 / Saturday, 9.30 pm
Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Café
Training
Max Andrzejewski – perkusja, elektronika, śpiew / drums, live electronics, vocal
Johannes Schleiermacher – saksofon, flet, syntezator / saxophone, flute, synthesizer
BILETY / TICKETS: N 40 zł / U 30 zł
21.11.2021, niedziela, godz. 19.00 / Sunday, 7 pm
Wrocław, NFM, Sala Główna, estrada w odwróceniu / Main Hall, reversed stage
Amalia Umeda Quartet | Obara Sclavis Wania – premiera / premiere
Amalia Umeda Quartet:
Amalia Obrębowska – skrzypce / violin
Franciszek Raczkowski – fortepian / piano
Michał Aftyka – kontrabas / double basss
Michał Szeligowski – perkusja / drums
Maciej Obara – saksofon / saxophone
Louis Sclavis – klarnet / clarinet
Dominik Wania – fortepian / piano
BILETY / TICKETS: VIP 80 zł, N 60 zł / U 45 zł
Wydarzenia towarzyszące / Accompanying events
10.11.2021, środa, godz. 16 / Wednesday, 4 pm
Kino Nowe Horyzonty
Long Longing Loss: at Home with Charles Lloyd During a Year of the Plague
13–14.11, 20.11. 2021, godz. 10.30 / 10.30 am
Kino Nowe Horyzonty
Jazz Morning Kids!
12–21.11.2021, godz. 19.00 / 7 pm
Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Café
Jazztopad Improv Sessions
Mateusz Rybicki – klarnet / clarinet
Zbigniew Kozera – kontrabas / double bass
Samuel Hall – perkusja / drums
+ goście / guests
13.11.2021, sobota, godz. 18.00 Saturday, 6 pm
NFM, foyer -3
Spotkanie z Kris Davis i Sylvie Courvoisier / Meeting with Kris Davis and Sylvie Courvoisier
Prowadzenie / Host: Maciej Szabatowski
20.11.2021, sobota, godz. 18.00 Saturday, 6 pm
NFM, foyer -3
Spotkanie z Jamesem Brandonem Lewisem / Meeting with James Brandon Lewis
Prowadzenie / Host: Maciej Szabatowski
21.11.2021, niedziela, godz. 18.00 Sunday, 6 pm
NFM, foyer -1
Spotkaniem z Maciejem Obarą, Louisem Sclavisem i Dominikiem Wanią / Meeting with Maciej Obara, Louis Sclavis and Dominik Wania
Prowadzenie / Host: Maciej Szabatowski
Spotkania będą się odbywały w języku angielskim. Wstęp na podstawie biletu zakupionego na dowolny koncert 18. Jazztopad Festival. / The meetings will be run in English and are accessible to holders of tickets to any concert of the 18th Jazztopad Festival.
20–21.11.2021
Wrocław
Koncerty w mieszkaniach prywatnych / Concerts in living rooms
Organizator zastrzega sobie możliwość dokonania zmian w programie. / The Presenter reserves the right to change the programme.