Trawniki miejskie kojarzą nam się z króciutko wystrzyżonymi, intensywnie zielonymi powierzchniami wyglądającymi z daleka jak… sztuczny trawnik. To pamiątka z XVII wieku, kiedy takie wystrzyżone trawniki pojawiały się w ogrodach typu francuskiego i odzwierciedlały kontrolę człowieka nad naturą.
Do dziś zresztą w wielu miejscach i kulturach takie trawniczki są symbolem statusu materialnego czy też wyznacznikiem miejsc o charakterze reprezentacyjnym. Ale mamy XXI wiek, większość ludzi mieszka w miastach i nie odczuwa potrzeby panowania nad przyrodą, lecz tęskni za kontaktem z naturą.
Globalne zmiany klimatyczne uzmysławiają nam, że z przyrodą należy współpracować, a nie walczyć – nie mamy przecież zapasowej Ziemi, aby uciec, kiedy zepsujemy tę, którą mamy.
Jakie powinny być współczesne trawniki w mieście?
Przede wszystkim wielofunkcyjne: odporne na suszę, potrafiące zatrzymywać nadmiar wody z opadów, aktywnie wiążące dwutlenek węgla i utrzymujące wysoki poziom różnorodności biologicznej.
Problemem w tworzeniu takich trawników jest brak odpowiednich nasion – duże firmy wyspecjalizowały się w produkcji nasion trawników starego typu, które trzeba nawozić, podlewać, często kosić i podsiewać. Nie spełniają one naszych wszystkich potrzeb, a ich utrzymanie jest kosztowne.
Uniwersytet Wrocławski, we współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu i Zarządem Zieleni Miejskiej, szuka odpowiedzi na pytanie: jakie rośliny będą najbardziej odpowiednie do tworzenia trawników we współczesnych europejskich miastach.
W doświadczeniach prowadzonych w Parku Tysiąclecia i Parku Brochowskim testujemy przeżywalność gatunków i cechy roślinności wytworzonej z nasion różnego pochodzenia. Mamy mieszankę typowego „pożytku pszczelego”. Taki trawnik pięknie kwitnie, dostarcza mnóstwo żeru dzikim zapylaczom, takim jak motyle i pszczoły.
Niestety tworzy go tylko 15 gatunków roślin, z których wiele nie jest odpornych na mrozy i krótko żyjących, o nieznanej odporności na suszę. Będzie on więc wymagał ciągłego podsiewania.
Testujemy także trawniki powstałe ze specjalnie dobranych mieszanek nasion 50-60 gatunków roślin łąkowych typowych do Europy Środkowej – w wyniku tysięcy lat ewolucji są to rośliny świetnie zaadaptowane do naszych warunków klimatycznych, odporne na 1-2 koszenie w ciągu roku. Nie wyglądają one tak spektakularnie kolorowo jak „pożytki pszczele”, ale potrafią dostarczać pożywienia zapylaczom w ciągu całego sezonu wegetacyjnego. Niestety mieszanki takie są drogie i dostępne tylko w ograniczonych ilościach – produkuje się je na specjalnych uprawach, których nie ma w Polsce.
Ale mamy także swoje „czarne konie”. Są to nasiona pochodzące z bogatych w gatunki łąk i pastwisk sudeckich w Radomierzu.
Testujemy nasiona przywiezione w postaci tzw. świeżego pokosu, tzn. całych roślin ściętych kosiarką w momencie, kiedy większość gatunków wytworzyło już dojrzałe nasiona. Po wyschnięciu pokosu nasiona wysypały się na naszych poletkach tutaj, w Wrocławiu. Spodziewamy się, że przywieźliśmy w ten sposób 50-60 gatunków roślin, świetnie zaadaptowanych do klimatu Śląska, odpornych na 1-2 koszenia w ciągu roku, wśród których jest wiele ziół dostarczających żeru owadom zapylającym. Druga metoda, to nasze „skarby z kosiarki”: łąki cenne przyrodniczo kosi się późno, aby umożliwić zawiązanie i wysypanie się nasion dzikich ziół. Wykorzystaliśmy ten moment i pozbieraliśmy z kosiarki przylepione do niej nasiona. Wyniki pierwszych testów pokazują, że zabraliśmy nasiona co najmniej 30 gatunków. Kiełkują one lepiej od nasion, które można kupić w sklepie – są lepiej przystosowane lokalnych warunków klimatycznych i glebowych, niż te produkowane przez komercyjne firmy.
Mamy nadzieję, że łąki Sudetów dostarczą nam dużej ilości stosunkowo tanich nasion o najwyższej jakości, które pozwolą stworzyć we Wrocławiu – i nie tylko – trawniki miejskie naszej przyszłości.