Ostatnio o modzie opowiadało Cindy Vintage, dzisiaj czas na drugiego gościa, równie oryginalnego, czyli Breslauerin.

Czy moda oferowana w Twoim sklepie to jeszcze vintage, czy może masz inne określenie?

Jeszcze trochę vintage, a już trochę antyk, bo zdarzają się nam przedmioty także z przełomu XIX i XX wieku. Vintage w swojej definicji zawiera przede wszystkim okres od lat dwudziestych do lat (już nawet!) dziewięćdziesiątych minionego wieku. Retro, słówko, którego czasem można doszukać się w opisach naszych przedmiotów, oznacza towar stylizowany na konkretną dekadę. Reprodukcja – wiadomo, kopia uszyta z wykroju.

Sprzedajemy też rzeczy w stylu pin-up, rockabilly, goth – a więc współczesną modę alternatywną. Czasami używamy też określenia „modern retro” – oznaczamy w ten sposób odzież, która jest stylizowana na jakąś minioną epokę. Ale nie jest to żadna konkretna epoka, odtwarza raczej atmosferę, nie konkretny krój. Generalnie rzecz biorąc ja i moja współpracownica, druga Kasia, staramy się mieć w  swojej ofercie przede wszystkim rzeczy, które same byśmy na siebie założyły. Tak więc nie zamykamy się tylko w vintage albo tylko w retro.

źródło: www.breslauerin.pl

Breslauerin to na pewno wyjątkowy sklep, jeśli chodzi o Wrocław. Myślisz, że jest szansa na szerszy powrót do takiej mody i pojawienie się innych, podobnych sklepów?

Mam nadzieję! Im nas więcej, tym lepiej. Obecnie zauważam duży wzrost zainteresowania pojęciami dotyczącymi zero waste, ekologicznego trybu życia. Więc myślę, że jest na to bardzo duża szansa. Poza tym, moda ciągle wraca, jeszcze do niedawna bardzo na czasie były nawiązania do lat dziewięćdziesiątych, które z kolei nawiązywały do siedemdziesiątych, które nawiązywały do trzydziestych… a nie ma bardziej eko sposobu na kupowanie ubrań, niż drugi obieg. Tak więc im więcej vintage shopów – tym lepiej.

Czy czujesz przywiązanie do niemieckiej mody sprzed wojny, czy po prostu interesuje Cię całokształt mody z lat 30-50?

Absolutnie całokształt. Nazwa to trochę przypadek, a trochę hołd dla pewnej mieszkanki Goerlitz. Sama niejako niejako przyczyniła się do tego, że w ogóle ten sklep posiadamy. Pani pochodziła z Breslau, była małą dziewczynką, kiedy musiała opuścić swój dom i przenieść się za granicę. Później długi czas nie mogła odwiedzić swojego rodzinnego miasta, a kiedy, już jako staruszka, spotkała nas, ubrane w sukienki z lat pięćdziesiątych w swoim antykwariacie, bardzo się ucieszyła, że przyjechałyśmy właśnie z Wrocławia. Nazwa miała odzwierciedlać właśnie ten eklektyzm.

Pozwolę sobie zacytować naszą stronę internetową: Co łączy nas, wrocławskie dziewczyny? Choć wszystkie pochodzimy z różnych części Polski, znalazłyśmy się tutaj nieprzypadkowo – wybrałyśmy Wrocław, tak, jak wiele lat temu Breslau wybrało wielu osiedlających się tutaj naszych przodków. Nie odcinamy się od przeszłości, ale i nie romantyzujemy jej – jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i cieszymy się tym, co mamy. Wierzymy, że, ratując stare ubrania od zapomnienia, przeprowadzając ich renowację i pomagając im odnaleźć nowych właścicieli, pozwalamy zachować cząstkę pamięci o minionych latach, wpisując się jednocześnie w idee ruchu slow fashion.

źródło: www.breslauerin.pl

Jakie są Twoim zdaniem główne różnice między modą oferowaną w Breslauerin a aktualną?

Kiedyś ubrania były wykonywane tak, aby dobrze wyglądać na człowieku, nie na wieszaku. Brzmi to jak straszy triuzm i jojczenie typu: kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów. Ale naprawdę tak jest, zresztą, ubrania vintage wygrywają nie tylko krojem, ale i jakością. Część naszych bawełnianych rzeczy z lat trzydziestych piorę po prostu w pralce – nie odkształcają się, nie rozciągają. O rzeczach z sieciówki nie mogę powiedzieć niestety tego samego.

Wasze komentarze

Komentarze

Sponsorowane
Poprzedni artykułAktywiści walczą o wierzbę we Wrocławiu! Drzewo od lat stoi na rogu ulic Piotra Skargi i Teatralnej
Następny artykułMultisensoryczna wystawa VAN GOGHA już otwarta we Wrocławiu! Zanurz się w świecie obrazów!
Pasjonat architektury, szczególnie modernistycznej i designu, szczególnie użytkowego. Na co dzień działam w copywritingu oraz brandingu, ale docelowo mam zamiar tworzyć opakowania. Lubię odkrywać Wrocław z tej mniej znanej, ale najciekawszej strony, niezależnie od tego czy mówimy o modernistycznym mezonetowcu, czy przedwojennych kamienicach. PS. Wieczorami zasiadam do malowania i projektowania domów.