Czym dla ówczesnej architektury była, a czym mogła być? Opowieść o historii budynku szkoły.
Monumentalna, choć zaprojektowana dosyć bezpiecznie, szkoła podstawowa na Sępolnie spełnia nie tylko funkcje oświatowe, ale też urbanistyczne.
Od początku
Jest rok 1927, miasto rozpisuje konkurs na projekt nowej szkoły. Ostatecznie wygrywają go Hugo Althoff i Max Schirmer. Ten pierwszy był głównie urbanistą, chociaż zaprojektował też przykładowo bramy do Cmentarza Osobowickiego. Drugi, chociaż w Polsce mało kojarzony, to jednak był jednym z projektantów budynku aktualnego Liceum nr II. Co ciekawe, w konkursie odrzucono pomysł Hansa Scharouna, a dlaczego to ważne – o tym później. Szkoła dostaje imię Friedricha Eberta – kanclerza i prezydenta Niemiec. To wszystko wydaje się mocno konserwatywne, ale sam projekt wcale taki nie jest. Jedynie na warunki ówczesnego modernizmu.
Szkoła powstaje w nurcie, który można określić jako konserwatywny modernizm. Bowiem za dwa lata powstanie wybitna WUWA, niemieccy architekci pod wpływem Bauhausu i Werkbundu odkrywają nowe możliwości i pokazują coraz śmielsze projekty, a jednak budynek szkoły jest dosyć bezpiecznym designem. Owszem – jest monumentalny i co trzeba przyznać, funkcjonalny. Jednak jego wielkość nie jest problemem, bo świetnie wpisuje się w otwartą przestrzeń dookoła. Właściwie ją wspiera, stojąc pośrodku Sępolna, staje się jednym z głównych punktów orientacyjnych osiedla, a dodatkowo balansuje wielkość skweru.
O budynku
Budynek ma jasny układ i rozkład pomieszczeń, a także jest solidnie doświetlony. Pomieszczenia stanowiące klasy były stosunkowo duże, więc nie było problemu z dowolnym ustawianiem ławek i krzeseł – zależnie od potrzeb przedmiotu. Do tego zadbano o odpowiednie kolory. Zewnętrzna elewacja była, zresztą jest do dzisiaj, utrzymana w ciepłych tonach, a w klasach stawiano na odcienie szarości, natomiast unikano jaskrawych kolorów. Dodatkowe funkcje? Jak najbardziej, na terenie szkoły przygotowano specjalne sale, aby uczniowie mogli rozwijać naukę codziennych czynności. W ich skład wchodziła m. in. kuchnia, warsztat czy robótki ręczne. A do tego obiekty sportowe. Dzisiaj nie jest to szczególnie dziwna rzecz, ale trzeba pamiętać, że to rok 1927, a kwestie specyfiki uczenia dzieci nie były tak rozwinięte jak teraz. Zadbano nawet o przyszłe zmiany – poddasze było niezagospodarowane i służyło do dalszej rozbudowy.
A co by było gdyby?
Otóż projekt Hansa Scharouna został odrzucony m. in. ze względu na jego styl. Reprezentował on nurt architektury organicznej, czyli czerpiącej ze stylistyki i założeń konstrukcyjnych natury. Taka architektura z reguły miała większą integrację z okoliczną roślinnością i ukształtowaniem terenu, a także odchodziła od prostych brył. To założenie nie jest tylko wymysłem, wiele naturalnych form opiera się na oszczędności miejsca, energii czy jeszcze innych właściwościach powstałych na drodze ewolucji. Dzisiaj o wiele łatwiej je badać – możemy analizować akustykę czy przewodnictwo ciepłe. Oczywiście przed wojną było to o wiele bardziej ograniczone i też projekty Hansa opierały się bardziej na idei i intuicji. Co ciekawe, zaprojektował on później dom dla samotnych, wchodzący w skład wystawy WUWA. Zresztą jeszcze wcześniej współtworzył swoje biuro projektowe z Adolfem Radingiem. Jakby wyglądał projekt szkoły pod jego przewodnictwem? Tego nigdy się nie dowiemy, ale też pozostaje pytanie na ile wpisywałby się w styl Sępolna.