Gdy zapada zmrok, wrocławskie krasnale snują opowieści o dzielnych książętach, magicznych lwach i potężnych smokach. Przechodnie wyrywają się wtedy z codziennego życia i zdziwieni zaczynają zauważać: ukrytą w murach katedry głowę czy tajemniczą bramę.
Zaciekawieni zaczynają odkrywać i zadają sobie pytanie: Jak to wszystko właściwie się zaczęło? A krasnale z uśmiechem odpowiadają, pilnując, aby żadna legenda nie została zapomniana.
Książę na salonach
Historia Wrocławia to ponad tysiąc lat podbojów i przechodzenia z rąk do rąk – o nie, z tą opowieścią nie można się nudzić! Co stulecie zmiany i kolejni władcy, składający się na ogrom piękna, jakie widzimy dzisiaj. Wcale nie jest łatwo dotrzeć do samego początku! Krasnale szepczą jednak, że pewnego dnia – jedne twierdzą, że świeciło wtedy słońce, a inne, że padał potworny deszcz – czeski książę Wratyslaw założył gród na Ostrowie Tumskim. Podobno to od jego imienia pochodzi dzisiejsza nazwa miasta, a cała historia miała miejsce w X wieku i chociaż opowieść ta jest piękna i pasuje jak ulał, to nie ma na to dowodów historycznych. Krasnale przewracają po cichu oczami i przyznają, że nie mogą tego udowodnić.
Czego jednak są pewne? Gród do życia obudził nikt inny jak Mieszko I w 998 roku. Wrocław stał się centrum gospodarczym i administracyjnym Śląska i dzielił jego losy oraz wojny. Wtedy też utworzono biskupstwo rzymskokatolickie i zaczęła się budowa pierwszej katedry…
https://www.instagram.com/p/CEubLtMnHU2/?utm_source=ig_web_copy_link
Cegiełka po cegiełce
Chociaż gród zbudowano pierwotnie z drewna, to już w XI wieku powstała pierwsza budowla: kościół pod wezwaniem św. Marcina, a zaraz potem zaczęto wznosić katedrę, która owiana jest legendami od samego początku. Wielokrotnie przebudowywana ukryła w swoich murach sekrety oraz – dosłownie – zastygłą w krzyku głowę. Podobno należy do młodzieńca, który podpalił dom bankiera i rozkoszował się tym widokiem z wieży. Sprawiedliwość jednak zamknęła go w swoich murach i pozostał tam aż do dzisiaj. Czego nie robi się dla miłości…
Odpowiedzieć zapewne mogą wrocławscy single, którzy wchodząc do katedry, ukradkiem dotykają lwa lub orła licząc na odnalezienie swojej drugiej połówki. Co jednak z naszym grodem? Rozrastał się i rozkwitał, a nawet przetrwał bitwę na psim polu 1109 roku, która była wielkim sukcesem polskiego oręża oraz księcia Bolesława III Krzywoustego, w walce przeciwko oddziałom niemieckim.
https://www.instagram.com/p/B6cqFbKg9Nv/?utm_source=ig_web_copy_link
Średniowieczna wyobraźnia
Wbrew pozorom średniowiecze nie należy do wieków ciemnych – jest kolorowe i upstrzone niesamowitą wyobraźnią i wiarą ludzi. To właśnie średniowieczne legendy przekazują nam dzisiejsze krasnale. Kiedy centrum miasta zaczęło się powoli przenosić na lewy brzeg Odry, Ostrów Tumski powoli przechodził w ręce kościoła, przebudowując kolejne katedry i tkając swoje legendy.
Jedne krasnale uważają, że lokacja miasta nastąpiła w 1214, a inne, że w 1226, ale wszystkie ożywiają się na wzmiankę o powstałym w tych latach zamku królewskim, w którym mieszkał niegodziwy kasztelan. Zamiłowania miał nietypowe, ponieważ lubił torturować ludzi. Kiedy w lochach zamknął ukochanego swojej córki Elżbiety, dziewczyna chciała uratować swoją miłość od okrutnej śmierci. Została jednak przyłapana przez ojca i wywiązała się między nimi walka, którą oboje przegrali: ojciec wpadł do własnej skrzyni tortur i przeklął córkę, która do dzisiaj błąka się po korytarzach uczelni, nie mogąc opuścić jej murów. Znana jest jako Biała Dama.
https://www.instagram.com/p/B9rWv0JHYJV/?utm_source=ig_web_copy_link
Świetlisty cud
A teraz czas na historię niezwykłą, ale jak najbardziej prawdziwą. W 1241 roku Wrocław został najechany przez Mongołów, którzy jednak opuścili miasto, za sprawą jednego człowieka. Nazywał się Czesław Odrowąż i był dominikaninem. Jego gorliwa modlitwa o odepchnięcie wroga przywołała ognisty słup ognia i rozświetliła blaskiem całe miasto. Tatarzy przestraszyli się nie na żarty i opuścili Wrocław. Cud bł. Czesława, został jednak wytłumaczony naukowo! Panie i Panowie było to pierwsze wykorzystanie prochu w walce!
Tak przynajmniej twierdzą krasnale…
autor: Marta Rudzińska