Jeśli kochasz włoską kuchnię i marzysz o chrupiącej, aromatycznej foccaci, to Marietta na Szewskiej 74 będzie Twoim nowym ulubionym miejscem! Świeże składniki, proste, ale pełne smaku połączenia – to wszystko sprawia, że poczujesz się tu jak na małej, uroczej uliczce w Italii.

Włoskie smaki zamknięte w foccaci

Marietta to street food, ale w eleganckim, włoskim stylu. Menu jest krótkie i konkretne – do wyboru masz 9 rodzajów foccaci, każda inspirowana tradycyjnymi składnikami prosto z Włoch.

Wśród propozycji znajdziesz m.in.:

  • Antica – z rostbefem, pecorino i salsą pomidorową
  • La Cotta – z prosciutto, kremem z karczocha i pastą truflową
  • Toscanę – z prosciutto i burratą
  • Puglię – z pesto pistacjowym, burratą i salsą pomidorową

Każda foccacia to idealne połączenie chrupiącego pieczywa i świeżych składników, które przeniosą Cię prosto do Toskanii czy Apulii.

Coś na deser? Oczywiście!

Oprócz wytrawnych propozycji, w Marietcie znajdziesz także coś dla fanów słodkości. Cannolo – ten sycylijski klasyk z chrupiącą skorupką i kremowym nadzieniem z pistacjami to must-try dla każdego łasucha! A do tego włoska kawa, która dopełni całe doświadczenie.

Ceny i lokalizacja

Jeśli chodzi o ceny, to foccacie kosztują od 34 do 44 zł – biorąc pod uwagę jakość składników i autentyczność smaków, to naprawdę świetna opcja!

Znajdziesz ich przy ul. Szewskiej 74 – idealne miejsce na szybkie, ale wyjątkowe śniadanie, lunch lub kolację.

Czy warto? Oczywiście!

Po spróbowaniu foccaci w Marietcie możemy śmiało powiedzieć: tak! To miejsce dla tych, którzy cenią jakość, prostotę i prawdziwe włoskie smaki. Jeśli jeszcze nie byłeś/łaś, koniecznie wpadnij i poczuj Włochy we Wrocławiu!

Wasze komentarze

Komentarze

Sponsorowane
Poprzedni artykułLuty i marzec w Teatrze Pantomima we Wrocławiu
Następny artykułSezon Oscarowy w Kinie Nowe Horyzonty
Małgorzata Braszka
Redaktorka naczelna portalu. Zakochałam się we Wrocławiu od pierwszego wejrzenia. Kocham odkrywać nowe rzeczy i dzielić się nimi z innymi. Jeśli mam wybierać pomiędzy weekendem w hotelu SPA, a pokonaniem 200km w kilka dni na rowerze, to wybieram to drugie :) Jestem niepoprawną optymistką.