Kraków ma swoją „Damę z łasiczką”, Gdańsk – „Sąd ostateczny”, a Wrocław – „Madonnę pod jodłami”, która oprócz walorów artystycznych ma historię, której nie powstydziłby się „Kod da Vinci”.
Dzieło Lucasa Cranacha
Jest rok 1510, w pracowni Lucasa Cranacha powstaje dzieło wyjątkowe – „Madonna pod jodłami”. Obraz przedstawia Marię, spoglądającą czule na Jezusa. Obraz wzbudzał zachwyt już wśród ludzi mu współczesnych – w 1517 na polecenie wrocławskiego biskupa, Jana Thurzona, został zakupiony do wrocławskiej katedry.
„Madonna pod jodłami” przez ponad 400 lat cieszyła oczy wrocławian odwiedzających kaplicę św. Jana Ewangelisty. W okresie międzywojennym obraz został przeniesiony do katedralnego skarbca, a jego wyjątkową urodę można było nadal podziwiać, ale za opłatą.
Trudne czasy
Aż nadeszła II wojna światowa. W obawie przed bombardowaniami „Madonna…” zostaje ewakuowana najpierw do opactwa w Henrykowie, a później do Kłodzka. Niestety, w trakcie wojennej tułaczki obraz ulega uszkodzeniu – pęka lipowa deska, na której został namalowany.
Po wojnie uszkodzony obraz trafił do Muzeum Archidiecezjalnego, gdzie miał zostać poddany konserwacji przez Siegfrieda Zimmera, który jeszcze przez kilka lat po zakończeniu wojny pozostawał we Wrocławiu. Ksiądz Zimmer w powierzonym zadaniu dojrzał okazję, aby nie oddawać Madonny „okupantom” z Polski… Wraz ze znajomym artystą, Georgem Kupke, wykonali kopię obrazu Cranacha.
W 1948 roku oddali „obraz po renowacji”, a ten został uroczyście przekazany ordynariuszowi wrocławskiej diecezji – Karolowi Milikowi. Madonna nie wróciła jednak do Katedry, a do kaplicy w Pałacu Biskupim.
Wyświetl ten post na Instagramie
Oryginalny obraz, który udawał stolik
Zimmer oryginalny obraz wywiózł do Niemiec. Podobno przykryte ceratą dzieło Cranacha udawało stolik. Zimmer bezpiecznie przekroczył granicę i przez wiele lat nie przyznawał się do posiadania Madonny.
Tymczasem w Polsce o wybitnym dziele nikt nie wspominał. Na początku lat 60-tych do wrocławska kuria została poproszona o wykonanie kolorowych zdjęć „Madonny pod jodłami”. Przy okazji miały zostać wykonane prace konserwacyjne. I tak obraz trafił do Danieli Stankiewicz, która miała zająć się renowacją obrazu.
Szybko zaczęła zauważać nieścisłości – obraz, który do niej trafił nie został wykonany na desce lipowej, sposób malowania i nakładania farb był współczesny, zdecydowanie nie renesansowy. W zbiorach muzealnych zachowały się oryginalne czarno-białe fotografie Madonny, które wyraźnie ukazywały różnice między przedwojennym obrazem, a tym, który zawisł w biskupiej kaplicy.
Werdykt mógł być tylko jeden – wrocławskiej diecezji został przekazany falsyfikat.
Pod koniec lat 60-tych Zimmer postanowił pozbyć się problematycznego obrazu, oferując go kilkukrotnie czy to muzeom, czy domom aukcyjnym jednak nikt nie zdecydował się na zakup.
Anonimowy darczyńca zwraca bezcenne dzieło
Madonna pod jodłami wróciła do Wrocławia dopiero w 2012 roku dzięki anonimowemu darczyńcy, który podarował obraz jednemu ze szwajcarskich księży i szwajcarskim biskupom, którzy obraz oddali wrocławskiej diecezji.
Obecnie Madonnę pod jodłami można oglądać ponownie w Muzeum Archidiecezjalnym (chyba, że jest akurat na występach gościnnych – aktualnie obraz znalazł się w Muzeum w Gdańsku).
Wyświetl ten post na Instagramie