W ZOO Wrocław urodził się gibon białopoliczkowy – przedstawiciel krytycznie zagrożonego gatunku

0
a

Wrocławskie zoo donosi o narodzinach krytycznie zagrożonego gatunku. W naturze zidentyfikowano zaledwie 150-160 osobników, w ogrodach zoologicznych jest ich nieco ponad 200. Choć stworzenie pary rozrodczej w warunkach hodowlanych jest problematyczne, Wrocławskiemu zoo udało się!

29. września br. świat ujrzał kolejny potomek Carusy i Xiena, jedynej w Polsce pary.

Opiekunka małp we wrocławskim zoo, Marta Darska, woła przy wybiegu gibonów białopoliczkowych:

– Carusa, Xian, Dao, chodźcie!

Przez chwilę nic się nie dzieje, ale po chwili widać ruch. Najpierw pojawia się Xian, który staje na czubku sosny i obserwuje. Dao strategicznie staje za matką. Carusa zeskakuje na linowy most i biegnie, sprawnie balansując na linie, a uczepiony do jej brzucha maluch ciekawsko się rozgląda. Gdy Carusa jest w połowie mostu do pagody, gdzie czeka posiłek, rusza Dao, a za nią Xian.

– Ta kolejność wynika z hierarchii w rodzinie – tłumaczy opiekunka. – W naturze żyją w rodzinach liczących do 6 osobników. Najważniejsza w grupie jest najstarsza samica – matka. Następnie jej córki i synowie, a na końcu samiec – ojciec.

Po chwili wracają i rozsiadają się na mostku. Każde z nich trzyma coś do jedzenia- głównie ulubione owoce. Kiedy się najedzą, wrócą na wyspę by się „gibać” i być może pośpiewać. Nie muszą martwić się o dostęp do jedzenia, czy wycięcie drzew, na których mieszkają, a kiedy robi się zimno, mogą schować się w ciepłym pawilonie.

Wrocławska rodzina gibonów ma idealne warunki do życia

Do dyspozycji trzech dorosłych małp jest wyspa zarośnięta drzewami pomiędzy którymi przewieszono liny oraz pagoda, w której znajduje się zimowy pawilon.

– To jeden z najlepszych wybiegów dla gibonów w Europie. Mogą tu realizować naturalne zachowania i mają spokój. W zamian odwdzięczają się pięknymi śpiewami i przychówkiem – mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

Obecnie 81 przedstawicieli tego gatunku można spotkać w 30 ogrodach zoologicznych w Europie, w tym 9 maluchów urodzonych na przestrzeni ostatniego roku. Widać więc, że rozmnażają się dość dobrze w hodowli. Jednak jest to wymagający gatunek. Nie dość, że trzeba im zapewnić określone warunki bytowe, to bardzo ważne jest zachowanie różnorodnej puli genetycznej. Tu wkracza koordynator hodowli zachowawczej, którego zadaniem jest kontrola populacji i dobór par. To nie lada wyzwanie, bo trzeba poznać historię kandydatów na parę do kilku pokoleń wstecz, a i tak nie gwarantuje to sukcesu.

– Dobór par hodowlanych w przypadku małp jest jeszcze trudniejszy niż z innymi zwierzętami. Poza licznymi uwarunkowaniami wchodzi czynnik podobania się sobie lub nie. My mieliśmy szczęście, bo Carusa i Xian od razu przypadli sobie do gustu, a Dao pojawiła się już rok później – dodaje prezes.

 

W 40 lat ludzie niemal spowodowali wyginięcie gibonów białopoliczkowych

W środowisku naturalnym występują tylko na terenie Wietnamu, Laosu i prawdopodobnie Chin, choć od niema 30 lat nikt ich tam nie widział.

Masowe wycinki drzew spowodowały zniknięcie 95% lasów tropikalnych w Azji Południowo-Wschodniej. Gibony są spychane na coraz mniejsze „wyspy” zieleni. Kolejnym problemem jest kłusownictwo. „Tradycyjna medycyna chińska” propaguje wiarę, że im gatunek rzadszy, tym pseudomedykamenty z jego części są bardziej pomocne na wszelkie choroby. Wraz z wymieraniem gatunku,  wartość rynkowa rośnie – Im ich mniej, tym cenniejsze są ich kości i mięso. O silnym zakorzenieniu tradycyjnej medycyny w tamtym rejonie świadczy fakt, że w 2019 r. wielu chińskich lekarzy zalecało „leki” z zawartością żółci niedźwiedzia himalajskiego jako metodę na koronavirusa.

Jak możemy zatrzymać to szaleństwo? Żyć zgodnie z zasadą jak najmniejszego wpływu na naturę oraz angażować się w realną ochronę przyrody. Wrocławskie zoo i Fundacja Dodo od lat wspierają ochronę gibonów w naturze. Między innymi dzięki ich wsparciu Stowarzyszenie Anoulak zebrało dane dotyczące śpiewu gibonów białopoliczkowych w 6 nowych lokalizacjach laotańskiego lasu.

– Możemy pomagać chronić dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku dzięki zwiedzającym zoo, którzy wybierają bilet „zoo na ratunek” oraz darczyńcom fundacji. Wszystkim Państwu dziękujemy, wspólnie już uratowaliśmy setki zwierząt. Liczymy też na dalsze wsparcie, bo kolejne czekają na pomoc – mówi Anna Mękarska, prezes Fundacji Zoo Wrocław.

mat. ZOO Wrocław

Wasze komentarze

Komentarze

Sponsorowane
Poprzedni artykułWrocław miastem z najdroższym OC w Polsce
Następny artykułPozycjonowanie Wrocław – jak znaleźć dobrą agencję?
Redaktorka naczelna portalu. Zakochałam się we Wrocławiu od pierwszego wejrzenia. Kocham odkrywać nowe rzeczy i dzielić się nimi z innymi. Jeśli mam wybierać pomiędzy weekendem w hotelu SPA, a pokonaniem 200km w kilka dni na rowerze, to wybieram to drugie :) Jestem niepoprawną optymistką.